11.02.2020

Fanaberie Klubowiczów

Hejka! Czekaliście? No dobra, wiem, że nie mogliście się już doczekać, aż coś wstawię, ale PRZYBYWAM! I moje cudowne, sarkastyczne poczucie humoru razem ze mną. :) <-- ta minka wyraża cały nastrój tego posta, dlatego usiądźcie wygodnie! Zapraszam do serii postów o tematyce fanaberii klubowiczów, które nie koniecznie są winą samego klubu czy powadzenia go przez zarząd. Jeszcze na wstępie powiem, że post inspirowany jest wszystkimi sytuacjami z mojej kariery prowadzenia klubu. Jeżeli ktoś poczuł się urażony to - bardzo przepraszam, ale sami jesteście sobie winni tego typu sytuacji, w końcu to wy drodzy klubowicze je inicjujecie. 
---------
Jesteś właścicielką? To zapewne tak samo często jak i ja słyszałaś tekst typu: "Ja odchodzę, ponieważ w klubie nie jest tak jak kiedyś", "To nie to samo... muszę iść gdzieś, gdzie będzie mi lepiej". Przychodzę Cię uspokoić, ponieważ w większości przypadków nie jest to twoja wina, właścicielko! Nie jest to ani wina właściciela, ani liderów, ani nawet samego sposobu prowadzenia klubu. W naszej społeczności bardzo wyraźnie zarysowują się takie cechy jak: brak akceptacji zmian oraz brak przystosowania się do doskonalenia własnych przyzwyczajeń. Innymi słowy: niektórzy nie dojrzeli jeszcze do bardzo ważnej rzeczy, którą są ciągle zachodzące zmiany nie tylko w życiu, ale też w osobach czy w takich działalnościach społecznych jaką jest klub. Tak, te zmiany wiecznie będą się pojawiać, ponieważ nikt nie chce stać w miejscu. Każdy klub chce się rozwijać, a żeby to robić czasami musi postawić na bardziej ryzykowne środki. Zmieniają się zasady, metody prowadzenia spotkań, tematyka czy w końcu... sama ekipa w klubie - co jest najcięższe dla wszystkich do przeżycia. Przejdźmy może teraz do dwóch perspektyw, które chciałabym wam przedstawić, a wy sami zastanówcie się czy nie ma w tym czasem krzty prawdy? :D

1. Perspektywa członka z takim powodem odejścia:
Zmieniła się ekipa w klubie, albo do Elity doszedł ktoś kogo nie lubię. To najwyższy czas żeby odciąć się od tej społeczności, bo nie jestem w stanie dogadać się z tą osobą (z elity). Z resztą w klubie nie jest tak jak kiedyś, bo spotkania prowadzi kto inny, właścicielki prawie nie ma, a liderki są jakieś takie bardziej... sztywne i surowe. Nie podoba mi się tu. Ta atmosfera nie jest taka jak kiedyś, bo nikt już nie pisze tak aktywnie na konwersacji, a kiedy napisze komuś 'Hej' to i tak odpiszą mi tylko maksymalnie 3 osoby, kiedy na konwersacji jest ponad 40. W takim wypadku chyba nie mam co się długo zastanawiać, znajdę sobie miejsce gdzieś indziej.

2. Perspektywa moja jako właścicielki:
Powyższa perspektywa w bardzo przesadzonym i dobitnym stopniu obrazuje przekonanie pewnej grupy ludzi, dla których to co wymieniłam w powodach jest po prostu NIE DO PRZESKOCZENIA. Odniosę się do tego pozwólcie, bo właśnie po to tu przyszłam. Kochani - bo zwrócę się do takich osób - ja rozumiem, że możecie nie akceptować pewnych zmian, jednak pamiętajcie, że rzucaniem tekstem 'nie jest jak kiedyś' stricte wpływacie na właścicielkę oraz jej poczucie stabilności w klubie. Przynajmniej tak wygląda to z mojej perspektywy, bo ja po takich słowach dokładnie sprawdzam każdy aspekt, który był 'inny', co nie pasowało i tak naprawdę szukam... gdzie był ten problem? W większości przypadków problem stanowi: dojrzewająca kadra klubu, która jeśli nie zmienia się dostatecznie często to zmienia swoje podejście i często dużo bardziej doskonali swoje umiejętności dowodzenia większą grupą. Mogę to idealnie nakreślić na przykładzie swoich liderek, które średnio przez pierwsze dwa miesiące liderowania nie ogarniają totalnie nic, gdzie po pół roku ich jedno słowo jest w stanie zmienić całe ustawienie szyku 30-stu osób. Nie, to nie bierze się z dupy. To bierze się ze zmiany swojego podejścia i doskonalenia metod prowadzenia spotkania. I to jest okey, tak powinno być, dziewczyny nie powinny stać w miejscu - może niech to do was dotrze?
Kolejnym ciekawym powodem do odchodzenia jest fakt, że na konwersacji klubowej jest cicho. Bywają wzloty i upadki i konwersacja nigdy, w żaden dzień, miesiąc czy tydzień nie będzie żyła tak samo jak chociażby nawet kilka dni, godzin, miesięcy wcześniej. Przykro mi, że muszę Ci to uświadomić czytelniku (jeśli należysz do osób, które z takiego powodu odchodzą), ale ta atmosfera w dużej mierze również zależy od ciebie. xD Myślałam, że jest to jasne, ale jak ostatnio czytam kilka wiadomości to okazuje się, że niektórzy przeżywają szok dostając takie informacje na klatę. Życie konwersacji nie równa się natomiast całemu prosperowaniu klubu. Nie zaliczajmy chwilowej ciszy do drastycznych zmian, które są powodem odejścia, bo chyba zacznę o was myśleć jak o solidnych histerykach.
Zderzenie z rzeczywistością i mocne spotkanie z podłogą stanowi fakt, że problemem w tym wszystkim nie jest klub, a przyzwyczajenia osób, które odchodzą. Jeżeli jakaś szanowna właścicielka czytająca to kiedyś brała sobie takie słowa do siebie to niech natychmiast przestanie, bo będzie to tylko psuło morale zarówno tej pani, jak i całego klubu. Tego typu rzeczy biorą się z faktu niedowartościowania własnej osoby, często braku uwagi ze strony (najczęściej) zarządu klubu czy z faktu wprowadzenia nowości, których dotąd nie było, a które nadto są jakieś innowacyjne i niespotykane w innych klubach. Ludzie boją się próbować, dlatego wolą grzać swoje pupki w miejscach, gdzie wszystko stoi w miejscu i nie za wiele się zmienia i tego chyba nie zmieni nikt choć to w dużej mierze zależy również od wychowania takiej jednostki. Jeszcze częściej widzi się takie osoby po prostu samotne, bez klubu, które tłumaczą to 'brakiem miejsca idealnego dla siebie'.....bla bla bla, nie. Po prostu nie potrafią się dopasować, znaleźć wspólnego języka i nie potrafią akceptować zmian.

W tym poście słowo 'zmiany' jest bardzo kluczowe, dlatego tak licznie się pojawia - nie miejcie tego za złe. :) Bardzo chętnie dowiem się co wy sądzicie na temat takich osób i jakie jeszcze sytuacje spotkały was podczas odejścia członka klubu. Kto wie? Może stworzę z tego kolejny post z tej tematyki? Ożywiamy bloga drodzy państwo!
~Justine Skylord